Za drzwiami magicznej agencji...
Zaktualizowano: 12 mar
Po wejściu Gębie ukazał się mały sklepik jakby komputerowy, albo raczej antykwariat komputerowy. Wszędzie pod ścianami, za regałami walały się plątaniny kabli. Same regały, typowe przemysłowe najtańsze chińskie "składaki" wyglądały jakby zaraz miały się załamać pod ciężarem różnej maści częsci komputerowych poukładanych bez wyraźnego porządku czy tematyki. Zza ekranu promieniującego nad biurkiem w przeciwległym wobec wejścia koncie pomieszczenia siedział łysiejący aczkolwiek z wąsami i długą brodą jegomość.
Na widok Gęby - odezwał się "Czego?". Gęba podskoczył, gdyż nie zdążył się jeszcze zorientować że nie jest sam. "Yyy, ja ten, no - znaczy: Potrzeba mi wyświetleń, lajków i wogóle sławy na moim kanale JUTUBA - po ile za tysiąc?" Zapytał, nabierając odwagi w trakcie mówienia. Prawa brew łysola uniosła się, podobnie jak lewy kącik ust - co ciężko było dopatrzeć w gąszczu zarostu.
- Nie sprzedajemy lajków i wogóle sławy....
- Nierozumiem... A czym się zajmuje agencja marketingowa?
- ... marketingiem. Myślałeś że czym? Farmieniem trolli?
- Niedokońca...
Gęba posmutniał i zaczął z wolna odwracać się ku wyjściu gdy brodaty wymruczał:
- Na sławę trzeba będzie sobie zapracować samemu?
- Słucham?! - gęba uznał to za bezpośrednią zniewagę.
- Wejdź w ten LINK , są tam dwie karuzele mediów społecznościowych, zarejestruj się i sam sobie wyklikaj swoje lajki. Jak chcesz kupić - tam też możesz - My się tym nie zajmujemy.
- A, to chyba że tak... To dzięki! ... Jeszcze jedno - co to jest właściwie ten Marketing?!
- O widzisz, dobrze żeś przypomniał - strony za LINKiem są po angielsku - to będzie problem?
- Yyy, no... eee, niby nie...
- Tak żem czuł w trzewiach - zainstaluj sobie Tłumacza jeżeli nie umiesz, i powinieneś dać radę, no i ten cały "marketing" to też angielskie słowo - to akurat sobie przetłumaczysz.
Łysy brodacz nie potrafił pohamować uśmiechu na myśl o wyniku tłumaczenia. Domieszka łódzkiej krwii sprawiała że czarny dowcip wychodził mu najlepiej. Nieświadomy Gęba również się uśmiechnął zadowolony że właśnie odkrył sposób na zrozumienie drugiej połowy internetu. "Niesamowite. Ta agencja odmieni moje życie!" pomyślał i rzucił wychodząc:
- Dziena ZIĄ!
Łysy nie usłyszał, pochłonięty był wizją otwartej gęby Gęby gdy udaje że rozumie coś czego nie rozumie. Ocknęły go trzaskające drzwi zamykające się za zadowolonym klientem. Świadomość wróciłą, uśmiech jednak pozostał pod wąsem.
Kilka ścian dalej w serwerowni, pomiędzy półkami stacji roboczych a plątaninami kabli ćmiła drewnianą długą fajkę postać w kapturze - pomimo iż pod zadaszeniem padać nie mogło - Gdy Gęba trzasnął - odezwała się damskim głosem niczym do siebie "Oj odmieni, oj odmieni...".
